,,Też go kocham" kilka słów o filmie
Film Juliet, naked (polski tytuł to: Też go kocham) powstał na podstawie książki Nicka Hornby'ego pt. Juliet, naga.
Plakat pochodzi z: www.filmweb.pl
Opowiada o ludziach,
którzy w pewnym momencie swojego życia zatrzymali się i nie poszli dalej. Tkwią
w marazmie nie wiedząc, co lub nie chcąc nic robić, aby coś zmienić.
Jest to też opowieść, o
ponoszeniu konsekwencji za swoje błędy jak i swoją lekkomyślność. Nie brak
tutaj też obrazu, jaki jest związek, po, kilku jeśli nie nastu latach.
Dopiero seria wydarzeń począwszy
od kąśliwej recenzji pewnego demo rozpoczyna powolny proces zmian w ich życiu. Czy
na lepsze? Według mnie zdecydowanie tak, bo ukazuje im, że wciąż mogą coś
zrobić w swoim życiu i z choć z częścią przeszłości można się uporać. Bo niestety,
nie da się tego zrobić, ze wszystkim. Najważniejsze jest obudzenie się z tej
stagnacji i podejmowanie kolejnych prób, aby być lepszym człowiekiem, czy
rodzicem.
Anne, grana przez Rose
Bryne jest nie tylko śliczna, ale i inteligentna. Aktorka zagrała tą postać z
podobną lekkością i naturalnością, jak jej filmowy partner. Jej postać Anne
jest kustoszem, ma wrażenie, że zmarnowała najlepsze lata życia. Przez lata
słuchała opowieści o legendarnym muzyku, który zniknął nagle ze sceny. Jest on
idolem jej chłopaka Duncana (gra go Chris O’Dowd) wykładowcy na uniwersytecie. Pojawienie
się dema Juliet Naked i jego ckliwa
recenzja napisana przez jej chłopaka skłania ją do napisania swojej, ale za to
kąśliwej, aby choć trochę dać upust swojej frustracji. (Opinia była w pełni
słuszna moim zdaniem. Podziw, że aż tyle wytrzymała). Nie spodziewała się, że
jej opinia spodoba się wspominanemu idolowi Duncana. Ich korespondencja za
pomocą e-maili ukazuje ludzi zagubionych, którzy woleli trwać nić coś zrobić ze
swoim życiem. Dopiero nić przyjaźni i porozumienia, jaką nawiązali skłoniła ich
do zmian w ich życiu. Mamy tak pokazane, jacy są bez hamulców i sekretów, bo
przecież się nie znamy osobiście. Bardzo podobało się pokazanie, że oni w tej korespondencji
nie ukazywali lepszej wersji siebie, tylko pokazywali się, jacy byli bez
upiększeń. Mówili wszystko, co leży im na wątrobie. Podobno, dla niektórych
było to za długie, dla nie stanowiło wartość dodaną do tego filmu. Dzięki temu,
my widzowie mamy pokazane postacie z krwi i kości, a nie papierowe, mdłe postacie,
jakie możemy spotkać w większości komedii.
W tym filmie mamy też pokazane,
co świat show-biznesu potrafi zrobić z ludźmi. Dawno niewidziany Ethan Hawke z
lekkością i w sposób bardzo naturalny wykreował postać podstarzałego rockmana
Tuckera Crowe. Będącego świadom swoich błędów i stara się je naprawić. Jego
próby naprawienia błędów przeszłości bywają uroczo nieporadne, ale, przez co
naturalne. Dzięki temu widz może w niego uwierzyć, jak i w jego chęć poprawy. Widać
to w jego relacjach z dziećmi. Najmłodszym zajmuje się z czułością i oddaniem. Jest
ono jedynym z jego dzieci, którym zajmuje się jak prawdziwy ojciec. W innymi
próbuje nawiązać głębsze relacje, ale jakie, to nie zdradzę 😉
Muzyka jest tam wszechobecna,
ale nie jest nachalna, a subtelna i świetnie podkreśla znaczenie poszczególnych
scen.
Mimo, że film porusza
nie zawsze lekkie tematy nie brak tam humoru, który jest niewymuszony, ani nie
razi sztucznością. Oglądałam, go z ogromną przyjemnością i polecam każdemu, kto
ma ochotę na fajną komedię z inteligentnymi dialogami. Gdzie twórcy nie robią z
widza ćwierć inteligenta lub kogoś jeszcze gorszego.
Na koniec mogę tylko zaprosić na seans 😀

Komentarze
Prześlij komentarz